29 września 2010

Rozdział 29

Rozdział z dedykacją dla Mooni najlepsiejszego adwokata pod słońcem :*

Oczami Emily
Obudziłam się w świetnym humorze nikt i nic tego nie zepsuje. Założyłam kapcie na stopy i poszła zrobić sobie herba mate. Zanim się zaparzy wezmę jeszcze gazetę i poczytam co jak, gdzie i kto z kim. Kiedy ujrzałam pierwszą stronę...Cały idealny dzień legł w gruzach... Podarłam pierwszą stronę z moim zdjęciem i Justina. Poczytam te głupoty co o nas piszą...  Justin Bieber i jego była żona... Kurwa skąd wiedzą , że ja byłam jego żoną?!  Kurde...Poparzyłam język... jednak ten dzień będzie do dupy...
Oczami Justina
Obudziło mnie szczekanie psa sąsiada. Normalnie nasz  Fisher’owy kogut. Poszedłem po gazetę. Nie chciało mi się czytać kolejnych głupich plotek na temat moich przyjaciół , ale trzeba dowiedzieć co w trawie piszczy. Zacząłem czytać jeden z brukowców, jak zwykle od tyłu żeby najlepsze zostawić na koniec. Rozwiązałem kilka krzyżówek i w między czasie włączyłem radio. Leciał mój ulubiony raper. Dotarłem wreszcie do jakiś plotek. Co my tu mamy... Zdjęcia Katy Perry z jej ślubu i wesela. Jeszcze kilka stron i skończę czytać. Potem dokończe , bo teraz muszę napisać kołysankę dla Jenny. Usiadłem obok fortepianu i moje palce same zaczęły wygrywać melodie. Kilka razy powtórzyłem i zapisałem nuty by móc później zagrać małej. Teraz słowa i tytuł... Ugh...Nic nie mogę wymyślić...Może przy Jenny coś napisze. Wsunąłem na nogi swoje ulubione buty i wyszedłem przed dom. Z kieszeni bluzy wyjąłem czarne Ray Bany i wsunąłem je na nos. Tysiące paparazzi czekało , w którą stronę pójdę. Tak po prostu do Niej nie pójdę , bo zaczną się tworzyć głupie plotki. Obszedłem całą wyspę i po drodze kilku "zdjęciaków" odeszło , bo nie mogli wytrzymać upału. W sumie nie było tak duszno tylko , że ja się już przyzwyczaiłem. Pamiętam te pierwsze dni  kiedy przyjechałem do Miami. ten powiew ciepłego powietrza, który poczułem wychodząc z lotniska i pierwsze tygodnie , w których przez wilgoć ledwo oddychałem. Dobra nikogo nie ma pora zejść na dobrą drogę. Przeszedłem kilka przecznic i  już stałem pod Ich domem. nacisnąłem kilka razy dzwonek , ale nikt nie otwierał. Może poproszę Simmonsów żebym mógł przejść przez ich płot do Mily. Drzwi otworzyła mi młodsza córka Simmonsów, Fanny. Ledwo ją znałem , ale ona pewnie świetnie mnie znała. Dobrze , że nie jest jedną z psycho fanek. Inaczej bym już nie żył , albo ogłuch i to doszczętnie. I tak przez rok nosiłem aparat słuchowy , bo było bardzo źle ze mną , a właściwie z moim słuchem. 
-Dzień dobry...Fanny tak?-skinęła głową.- Mógłbym przejść przez wasz płot. Tłum paparazzi przeszkadza mi przejść do mojej...-kurde, i co ja mam teraz powiedzieć.-...Przyjaciółki.
Ponownie skinęła głową i przeprowadziła przez ich wielki dom żeby móc przejść do ogrodu. W końcu byliśmy w jedynym zielonym miejscu w domu. Nie różnił się wiele od tych , które są na wyspie.  Wspiąłem się na płot.Ledwo utrzymywałem równowagę i niestety misja się nie powiodła miękkim lądowaniem runąłem jak długi do basenu należącego do Emily.Woda była ciepła, więc nie trzeba było piszczeć jak baba. Powoli wygrzebałem się z dziury z wodą. Rozejrzałem się po ogrodzie i ujrzałem Jenifer bawiącą się z Elvisem. Kiedy ostatni raz go widziałem był małym szczeniakiem. 
-Tatuś!!-krzyczała a pies mnie obwąchiwał 
-Gdzie jest...-przerwała mi Jenn
-W kuchni... Coś się stało... Cały czas płacze i krzyczy na gazetę , albo na stół. 
-Jenny czasami mnie przerażasz... -zaśmiałem się
-Czemu?-zapytała Mily wychodząc z willi.
-Przeraża mnie swoją mądrością.
-Skąd się tu wziąłeś?
-Tato spadł z nieba do basenu-w duszy się za śmiałem.
-Mhm...Czytałeś dzisiejszą gazetę? To powinno cię przerażać.
-Tak...A co?
-Nie załamuj mnie... Nie przejmujesz się tymi zdjęciami?!- rzuciła mi gazetą w twarz.-Nadal czytasz wszystko od tyłu?
-Tak...
Słowa na główka mnie przeraziły. "Znowu razem?" Pokazane nasze zdjęcia z wczorajszego dnia. Przewróciłem na następną stronę Moje zdjęcia Emily ze ślubu i te , w których byliśmy jeszcze szczęśliwą parą i moje i Karoliny z komentarzem "Czy już mu to wybaczyła?". Z każdym słowem chciałem podrzeć brukowiec na małe kawałeczki i się rozpłakać. Media zawsze wszystko muszą spieprzyć jak już jest dobrze to potem jest coraz gorzej. Jeśli ja to tak beznadziejnie przeżywam to co dopiero Em. Wyszedłem z domu nic nie robiąc sobie z setki paparazzi stojących przed domem Mily. Szedłem normalnym tempem z trudem powstrzymując łzy. Zapomniałem zamknąć drzwi... Tylko żeby żadna fanka nie zdemolowała domu. Przerażony otworzyłem drzwi i ujrzałem...
***
Wróciłam. Trochę się popisało , ale całymi dniami nie będę chodzi z zeszytem pod pacho co chwilę coś dopisując. Ale nie ten temat chciałabym poruszyć. Powiem w prost nie będę ryczeć jeśli brakuje komentarzy nie pisze tego tylko dla siebie i nie zmuszam was do czytania czy ja wszędzie piszę wejdź tutaj no wejdź. Powiedźcie jest tak? Raczej nie na początku reklamowałam ja k był 10 rozdział czy 5 a nie jak jest ponad 20.Następny jak będzie więcej nić 20 komentarzy. Mam pytanie powiedźcie która jest ładniejsza? Albo inaczej... Która bardziej będzie pasować do 16 letniej Jenny? PS: Rozdział pisany z zeszytu i tam wydawał się dłuższy ;/

11 września 2010

Rozdział 28

Rozdział 28
Oczami Emily
Obudził mnie rozpaczliwy krzyk Jenny. Pewnie znowu śnił się jakiś koszmar. Ociężale wstałam i poszłam do pokoju obok gdzie spał mój skarb.
-Co się stało , że płaczesz?-przytuliłam małą
-Nie ma tu Justina-mówiła przez łzy.
-Zadzwonić po niego?
-Tak-otarła łzy.
Poszłam do sypialni po telefon i z trudem wybrałam numer Biebera.
-Halo?
-Justin Jenny robi awanturę , że ciebie tu nie ma...przyjdziesz?
-Dobrze za 30 minut będę.
Rozłączyłam się.
-Jenny za chwilę będzie Justin. Ja w tym czasie się ubiorę.
Wzięłam pierwszą lepszą sukienkę z szafy >kilk< i poszłam wziąść prysznic. Po 15 minutach byłam już ubrana. Włosy tylko rozczesałam i poszłam ubrać Jenifer. Ubrałam ją w luźnym stylu >kilk<. Nie lubiła sukienek ani spódniczek. Sama jak byłam mała ich nie cierpiałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół żeby otworzyć drzwi.
-Cześć-przywitałam się.
-Hej...Jenny w swoim pokoju?
-Tak... Chciała tylko ciebie. Coś ty wczoraj jej zrobił?
-Nic...-ujrzałam małą próbującą zejść po schodach i wołającą „Tatuś Justin!”.
Czemu ona go tak nazywa? Trudno... Bieber zrozumie... Zaczęli się przytulać i całować a ja się czułam jak wyrzutek. Poszłam na górę a ich zostawiłam samych. Mam nadzieję , że jej nic nie zrobi. Kiedy weszłam do swojego pokoju chciałam się rozpłakać. Emily musisz być twarda...Nie możesz okazywać żadnej skruchy...Masz być bez uczuć...Nie jesteś tą samą Emily co przed 4 laty... Twoje serce nadal krawii i nikt nie chce go uleczyć albo choć zatamować krew...Choć na chwilę...Żebym mogła się poczuć normalnie... Nie jak dama bez uczuć a jak zwykła dziewczyna lubiąca zabawę i przeżywająca wielką miłość... Tylko kto mnie zechce?... Z trudem powstrzymywałam łzy. Będziesz starą panną do końca życia... Choćbyś bardzo tego chciała i tak tego nie zmienisz... Wytarłam łzę , która spływała po moim policzku. Poprawiłam rozmazany makijaż i zeszłam na dół. Nikogo tam nie było...Pobiegłam do pokoju Jenn...Tam też nikogo nie było...
-Jenny!!Jenny!!-zaczęłam panikować
-Jenn!! Jenn!! Gdzie jesteś?!-poczułam dziwne ukłucie w sercu
Co jeśli on też mi ją zabierze...? Oczy same się zamykały...Emily musisz ją znaleźdź potem umrzesz... Powlokłam nogami w stronę ogrodu...Obok altanki ujrzałam dwie rozmazane postacie. Chciałam podejść bliżej , ale nie mogłam. Moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Przejdź tylko kilka metrów... Potem sobie ponarzekasz... Z trudem przeszłam te 100 metrów i ujrzałam Jenny i Justina siedzącego obok altanki. Oparłam się o palmę a potem zamknęłam oczy i zasnęłam
Oczami Justina ( kilka minut wcześniej)
Emily poszła na górę a ja sam zostałem z małą sam.
-Tatusiu...Pójdziesz gdzieś ze mną?-zrobiła najsłodszą minę jaką kol wiek widziałem.
-Musimy powiedzieć Emily...
-Przecież jest na górze...-zaczęła ciągnąć mnie w stronę drzwi wychodzących na ogród.-Nie obrazi się... A co tam przyniosłeś?
-Gitarę... Zagrać ci coś?
Pokiwała głową i nadal ciągnęła mnie. Chyba nic się nie stanie jeśli na chwilę wyjdziemy na dwór. Otworzyłem drzwi podszedłem do altanki. Usiadłem na równej trawie i zacząłem wygrywać melodie Overboard. Znałem ją na pamięć. Jeśli ktoś by mnie obudził w środku nocy to bezbłędnie by zagrał. Mała usiadła obok mnie i przysłuchiwała się melodii. Po wypowiedzeniu ostatnich wersów Jenn siedziała obok mnie.
-Jeszcze coś zaśpiewaj... –zrobiła słodkie oczka i się uśmiechnęła.
-Będę musiał iść po nuty , bo wszystkiego nie pamiętam...
-No to jeszcze raz zaśpiewaj tą samą...
-Dobrze...
Zacząłem śpiewać , ale po chwili przestałem. Ujrzałem Emily idącą w naszą stronę. Zatoczyła koło i się przewróciła. Położyłem gitarę i pobiegłem do niej. Zemdlała... Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do salonu na miękką kanapę. Jenny chciała pomóc, więc poprosiłem żeby przyniosła gitarę. Z trudem ciągnęła ją po trawie.
-Dzięki-powiedziałem całując ją w policzek.
Ślicznie się uśmiechnęła i usiadła obok swojej nieprzytomnej mamie. Chciała włączyć telewizor ale jej nie pozwoliłem. Jak ja to zrobiłem żeby jej się sprzeciwić... Mily zaczęła się kręcić...Tylko żeby nie spadła. Poszedłem do kuchni po szklankę wody dla Em. Kiedy wróciłem siedziała na kanapie i przytulała małą. Podałem jej naczynie z płynem. Powiedziała bezdźwięczne „dziękuję”. Teraz Jenn włączyła sobie sama kreskówki i siedziała z nosem wlepionym w TV.
-Mam iść?-zapytałem, bo mina Emily bardzo przypominała ;/
-Możesz zostać...Jenifer by mnie zabiła gdybym cię wygoniła z domu...
Siedzieliśmy obok siebie i nikt nie miał odwagi się odezwać. Cisze przerywał tylko Królik Bucks i ten kaczor. Z tamtych czasu pamiętam tylko Sylwestra i Bucksa no i Twittiego. Muszę sobie po przypominać jak tylko znajdę chwilę. Chciałem się po cichu wymknąć żeby nie przeszkadzać , ale Jenny to zauważyła i wpadła w histerię. Za chwilę mamy być u Chrisa, a Jenny nadal wpatrywała się w kolorową szybkę.
-Ja pójdę po samochód...-powiedziałem wychodząc
Po 10 minutach stałem już na progu mojej willi. Wybrałem jeden większy osobowy samochód w , którym wszyscy by się zmieścili. Po chwili stałem już pod domem Mily. Nacisnąłem kilka razy klakson i po półgodziny wyszła z Jenny na rękach. Otworzyłem jej szarmancko drzwi. Ona tylko wsiadła i zamykając drzwi przytrzasnęła mi palce...Czego nie robi się z miłości...
-Tato!! Włącz radio!!-krzyczała Jenny
Nacisnąłem przycisk. Akurat leciała moja piosenka. Chciałem zapaść się pod ziemię... Jenn zabroniła mi wyłączać radia , bo chce posłuchać piosenkę do końca. Zruszyłem ramionami i zaparkowałem przed domem Chrisa... No i niedługo też Sindy. Ma zamiar się jej oświadczyć tylko nie może trafić na odpowiednią chwilę. Em chciała wziąść małą na ręce , ale ona ją ugryzła.
-Ja chcę Justina!-krzyczała kopiąc swoją mamę
-Weź ją...-powiedziała bez przekonania.
Przytuliłem Jenifer Caroline i udałem się w kierunku drzwi wejściowych. Zza krzaków wyskoczył paparazzi. Kurwa! Resztę drogi biegłem. Zdyszany nacisnąłem dzwonek do drzwi.
-Hej...-popchnąłem Chrisa i wbiegłem w głąb pokoju. Jenny przyglądała mi się dziwnym wzrokiem.
-O co chodzi?-zapytał Chris rozglądając się zanim zamknął drzwi.-Ona znowu te pozy...
-Jakie pozy?-zapytałem zdyszany
-Nieważne... Czemu biegłeś?
-Przecież paparazzi...
-Oni się czają od kilku dni...Chcą zobaczyć pierścionek na palcu Sindy a teraz będą mieli inne newsy...-zaśmiał się
-Bardzo śmieszne ja tu biegnę przez krzaki z dzieckiem na ręku a ty mówisz , że to normalka...
-Uspokój się-do domu weszła Mily.-Ty paparazzi nigdy nie widziałeś?
Wywróciłem teatrlalnie oczami , ale i tak nikt tego nie zauważył przez moje czarne Ray Bany. Z kuchni dochodziły dziwne odgłosy a potem stek przekleństw wypowiedzianych przez Sindy.
-Momencik...-powiedział Chris biegnąc do kuchni.
-Zadowolona?-zapytałem z sarkazmem
-A z czego...?-dobrze wiedziała.
-Jutro każdy brukowiec będzie się rozpisywał na nasz temat...
-Tak tylko marze żeby zniszczyć sobie reputacje...
-Nie sobie tylko mnie...
-Przepraszam , ale na obiad będą tylko kotlety no i jak chcecie to jeszcze zupka chińska-powiedział Chris wchodząc do hallu.
-Nie jest tak źle...Co się stało...? Piekarnik nawalił, zaczytała się...?-zaśmiałem się
-Nic z tych rzeczy... Zapomniała kupić składników...-zaśmiał się.- Jak to dobrze mieć psychologa w domu...
-Nie mów na mnie psycholog!!-wrzasnęła z kuchni.-Ile ci powtarzałam jestem terapeutą a nie psychologiem!
-Dobrze...dobrze-biedny cały czas obrywa po łbie.-Chodźcie do salonu...
Usiadłem na jednym krańcu kanapy a Mily na drugim końcu. Pomiędzy nami siedziała roześmiana Jenn. Chris cały czas ją rozśmieszał swoim śmiesznym głosem. Nawet ja się uśmiechałem jak usłyszałem wiewiórkowy głosik a Em zachowała pokerową twarz. Nic jej nie ruszy... Gapiła się w sufit...Co w tym takiego ciekawego? Sindy nadal klnęła w kuchni. Też bym się wściekał na jej miejscu.
-Jeszcze momencik!!-krzyczała z kuchni
Dla Sin moment to pół godziny. Jednak się myliłem po 3 minutach na stole stała zupka chińska. Potem doniosła niedosmażone kotlety. Obiad zjedliśmy w ciszy a potem odwiozłem do domu Jenn i Mily. Jenifer zasnęła po drodze więc nie było żadnych bajek i jej usypiania. Wstawiłem samochód do garażu. Udałem się w kierunku sypialni, ale zatrzymałem się w salonie i zasnąłem na kanapie.
***
Musiałam dzisiaj dodać jutro nie będę miała czasu muszę się spakować i wgl. Jak zapewne wiedzie wyjeżdżam do USA do mojej kuzynki na 2 tygodnie chyba 28 wracam , ale to zależy od samolotu czy się spóźni czy nie... Z chęcią bym została w Polsce , ale moja kuzynka ma 16 urodzinki no i trzeba przyjechać... Rozdział wg mnie jest nudny, ale obiecuje , że następne będą ciekawsze... Kurde ja już za wami tęsknie ;(
Będę płakać jak po przyjeździe nie będzie tych 28 komentarzy ;(( Już za wami tęsknie :((
Kocham was :************ <33
PS: Może załapie jakieś inspiracje ^^

06 września 2010

Rozdział 27

Rozdział 27

Oczami Emily

Była już 4 w nocy a ja nadal nie śpię. Wszystko mnie boli...Nadal nie mogłam otworzyć pieprzonych powiek. Spróbuje ostatni raz. Powoli uchyliłam powieki. Ujrzałam białe ściany szpitalnego pokoju. W okół łóżka stało mnóstwo kwiatów. Ciekawe kto je przynosił? Rozejrzałam się po pokoju. Po prawej stronie było wielkie okno i kilka krzeseł. Na przeciw mnie była biała ściana i jakieś inne puste łóżko. Po lewej stronie były drzwi i małe okno przez które odwiedzający mogli widzieć pacjentów nie wchodząc do pokoju. Spróbowałam podnieść się , ale mięśnie mnie nie słuchały. Poczułam ból w okolicach skroni. Cicho jęknęłam. Po chwili w pokoju roiło się od pielęgniarek i lekarzy. Chciałabym cofnąć czas i wszystko naprawić.

-Pani Rodriguez...Zostanie pani dzisiaj jeszcze do południa na obserwacji-powiedział jeden z lekarzy stojących przy moim łóżku.

Kiwnęłam tylko głową i wycięczona zasnęłam.

Oczami Justina

-Halo?

-Pan Bieber?-zapytał męski głos

-Tak...W jakiej sprawie?

-Pani Rodriguez się obudziła...-więcej mi nie trzeba rzuciłem wszystko co w tej chwili robiłem i pobiegłem do samochodu.

Po 20 minutach byłem już pod szpitalem. Recepcjonistka nawet mi nie dała plakietki gościa. Wbiegłem do windy i nacisnąłem przycisk 8. Pobiegłem w stronę Sali gdzie leżała Mily. Otworzyłem drzwi ujrzałem jej uśmiechniętą twarz i szeroko otwarte jej piwne oczy. Zatrzepotała swoimi długimi rzęsami. Nasze spojrzenia się spotkały a wtedy jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Podszedłem do jej łóżka.

-Kiedy będzie mogła wrócić do domu?

-Dzisiaj po południu...wszystko z nią w porządku-powiedział lekarz notując coś w karcie Emily. –Mogą państwo porozmawiać.

Wyszedł z pokoju i zostawili nas samych. Zapadła niezręczna cisza. W końcu przerwałem ją.

-Jak się czujesz?

-Dobrze...Gdzie jest Jenny?

-Sindy wzięła ją do siebie...Zaraz tu powinna być wraz z nią i Chrisem-w tym samym momencie do pokoju weszła zakochana para i Jenifer.

-Mama!-krzyknęła radośnie Jenny

-Jenn!-krzyknęła Emily biorąc małą na ręce.

Przytulały się całowały. Musiały za sobą tęsknić , ale Jenifer po kilku minutach się znudziło i chciała do mnie pójść na ręce.

-Tata-szepnęła mi do ucha.

Nie chciałem się w tym momencie rozpłakać , bo wszyscy pomyślą , że jestem mięczakiem. Mocno przytuliłem małą i oddałem ją Sindy. Zaczęła bić Sindy i gryźdź.

-Daj mi ją-powiedziałem biorąc na ręce Jenny.

-I po kim ona to ma?-zaśmiał się Chris

Sindy spojrzała na niego przerażającym wzrokiem masując miejsce w którym mała ją ugryzła.

-Przywiozłaś mi moje rzeczy?-zapytała Emily

-Tak... Kiedy wychodzisz?

-Dzisiaj po południu. Możecie teraz zostawić nas samych. Chciałabym porozmawiać z Justinem...

-Nie chcesz świadków jak ona cię zadźga?-zaśmiał się Chris

Pokiwałem przecząco głową przy okazji robiąc Hair Flip. Jenny pociągnęła mnie za włosy i przy okazji wyrwała kilka. Emily ją skarciła a ja powiedziałem , że wszystko w porządku i nic się nie stało.

-Emily chciałbym ciebie przeprosić za wszystko co ci zrobiłem...-do oczu napłynęły mi łzy.- To co z Karoliną ze mną zaszło...Byłem pijany a ona to wykorzystała.

-Już wszystko sobie przemyślałam...Wyy...-jąkała się.

-Hmmm...?

-Wy...Yyy...

-Wykrztuś to z siebie...

-Wybaczam ci...Dobrze? – ja chyba śnię

Nie mogłem nic z siebie wydusić. Ona tylko się uśmiechała. Po policzku spłynęła mi łza radości.

-Tatusiu czemu płaczesz?-zapytała Jenny wycierając mi łzę.

-Cieszę się...-mocniej przytuliłem małą

-Ja myślałam , że jeśli się płacze to komuś jest smutno...

-Też można płakać ze smutku...-powiedziałem

-Skończyliście?-zapytała Sindy wchodząc do pokoju kładąc na stoliku ubrania

-Tak-powiedziała Emily próbując wstać.

Podałem Jenny Sindy. Emily zatoczyła koło i w ostatniej chwili ją złapałem.

-Poradzę sobie...-powiedziała kulejąc w stronę toalety

-Sindy lepiej z nią idź...-oddała mi Jenifer i poszła do łazienki

-Stary jak ty teraz powiesz mediom...Przecież oficjalnie Emily Force nie żyje tylko Maria Rodriguez... Znowu bierzecie ślub? – powiedziała z zawrotną szybkością- Ona cię wyzywała w wywiadach... Teraz dziwne będzie , że będziesz z nią chodził?

-Nie mów tak szybko... Powtórz wszystko jeszcze raz tylko , że powoli...

-Jak ty to powiesz mediom?-da się już zrozumieć , ale nadal mówił szybko.-Przecież oficjalnie Emily nie żyje tylko Mala...Znowu weźmiecie ślub...?

-Ślub ja nawet nie wiem , że mi całkowicie wybaczyła...

-Daj mi skończyć... Ona wyzywała cię w wywiadach i każdym występie publicznym... I jak to będzie wyglądać jak będziecie razem?

-Też prawda... Przyjdzie czas to się zastanowię...

-O czym tak długo rozmawialiście?-zapytał

-Właściwie zamieniliśmy kilka zdań... Wybaczyła mi...Kumasz?

-Nie jestem dzieckiem żeby nie rozumieć... Tak po prostu ci wybaczyła?

Skinąłem głową i wtedy wyszła Mily w oszałamiającym stroju (kilk). Nie była już dziewczyną chodzącą w trampkach i porozciąganych Tshertach. Była już dorosłą kobietą chodząca na obcasach i w sukienkach. Nie pozwoliłaby wyjść w starym dresie z kołtunami na głowie.

-Może my już jechać?-zapytała.

-My z Sindy przyjechaliśmy 2 osobówką...Jedziesz z Justinem...-muszę mu kiedyś podziękować , że przyjechał 2 osobówką.

-Gdzie stoisz?-zapytała wzruszając ramionami

-Rząd A miejsce 57-powiedziałem idąc w stronę wyjścia.

Pod szpitalem było mnóstwo paparazzi. Z trudem przedarliśmy się do samochodu.

-Ja prowadzę-powiedziała Em.

-Czemu ty?

-Bo tak mówię-siadła za kierownicą.

-Nie masz kluczyków...

-Daj!-podałem jej kluczyk

Kiedy już siedzieliśmy w samochodzie upewniłem się czy potrafi prowadzić.

-Zdałam za pierwszym razem-powiedziała dostosowując fotel do swoich potrzeb

-Tylko się pytam-powiedziałem zapinając pas.-Nie chcę żeby Jenn się coś stało.

-Nie martw się...

Cały czas klnęła na innych kierowców. Co chwile przewracałem oczami.

-Przekraczasz prędkość –zwróciłem jej uwagę

-Nie pouczaj mnie! Znam się na przepisach... Wolniej jechać nie możesz?!

-I ty zdałaś za 1 razem...?

-Tak-wyszczerzyła swoje białe zęby w złośliwy uśmieszek

Co chwile zwracałem jej uwagę typu : czerwone światło, autobus zaraz się zatrzyma, ustąp itp.

W końcu byliśmy pod jej willą. (kilk)

-Ładnie się urządziłaś-powiedziałem wysiadając z samochodu.-Wiesz , że mieszkasz 5 przecznic ode mnie?

Wzruszyła ramionami i wzięła ode mnie Jen.

-Idziesz jutro na obiad do Chrisa i Sindy?-zapytała otwierając drzwi

-Tak...A ty?

-Może jak się wyrobię... Wejdziesz?

-A mogę...Nie masz żadnych pułapek czy coś w tym stylu...?

-Nie żartuj...Nie mam niczego takiego...Może będę mieć spleśniały ser w lodówce to jedyne co jest niebezpieczne-zaśmiała się.

-Na pewno...?

-Może jeszcze coś innego co jest spleśniałe ...Czego się napijesz?

-Wody jak jest...

-Tatusiu zobacz jak wygląda mój pokój!-ciągnęła mnie za rękę

Poszedłem posłusznie za małą i otworzyłem drzwi do wskazanego przez nią pokoju. Ściany dziecięcego pokoju były liliowe a meble białe. Całość wyglądała mniej więcej tak. Na półkach stały zdjęcia Emily i Jenny. Może kiedyś i moje będą tam stać. Mała pokazywała mi mnóstwo swoich zabawek i kazała się nimi bawić. Cały czas się śmiała ze smoka Justina, który rozśmieszał małe dziewczynki. Po chwili Em przyszła z wodą i Jenn kazała się też jej bawić. Miała być moją „żoną”. Pomagała mi rozśmieszać małe dziewczynki. Mily chciała żeby Jenny poszła spać , ale ona się rozpłakała jak musiała iść do łóżeczka.

-Zasnę jak tatuś mi opowie bajkę!-zadziwiła mnie swoimi wymaganiami.

-Justin?-i jak tu się nie zgodzić

-Jaką ci przeczytać?-zapytałem patrząc na półki z książkami

-Zmyślankę!

-Jaką zmyślankę?-zapytałem robiąc dziwną minę

-Bajka , którą sam wymyśliłeś-wyjaśniła Emily.

Usiadłem na łóżku i zacząłem opowiadać bajkę o księżniczce o imieniu Jenifer , która poznała dużo zwierzaków i na tym się skończyła , bo Jenn zasnęła. Po chichu wymknąłem się z pokoju. Na dole w salonie siedziała Emily.

-Ja już muszę iść...Do zobaczenia-pożegnałem się.

Wsiadłem do samochodu i po 5 minutach byłem już pod domem.

***

Dziękuję za wszystkie komplementy <33 LoVciam was <33

Co ja bym bez was zrobiła? Zadźgałabym się kilka razy żyletką... Przesadzam?

Dzisiaj chciałam całe 17 osób zadźgać...Jestem przewodniczącą klasy ;//

Licze na pocieszanie...Całe 20 minut przerwy ryczałam jak dziecko NEO xd

Mam znajomości xd Oddam dziennik Gackowi niecvh się kujon cieszy;p

Zdaje mi się , że akszyn się za szybko rozwija ;|

Trudno...

Następny jak będzie 27 komci wiem , że dacie radę!