-Zostaw mnie!!-próbowałam wyrwać się z uścisku Justina.
Tylko łobuzersko się uśmiechnął i nadal szedł w stronę wody.
-Jenny zrób coś!-tylko co mała dziewczynka Mu zrobi.
Na całej plaży a może i w całym Miami było słychać mój wrzask. Nie wiem po co się wydzierałam skoro woda była ciepła a słona woda nie dostała się do oczu. Coś złapało mnie za nogę i wciągnęło pod wodę. Może Pan mięśniak z budki ratowniczej ruszył dupę i mnie uratował. Z trudem wynurzyłam głowę , ale fala z powrotem mnie wciągnęła pod wodę. W końcu się wynurzyłam i pod płynęłam do brzegu. Jenn bez trosko bawiła się na piasku budując wielki zamek. Chociaż tutaj możemy być normalna rodziną bez paparazzi,fanów, autografów i wrzasków. Usiadłam obok małej i pomogłam budować jej budowlę.
-Gdzie Justin?-zapytałam od niechcenia.
-Tutaj-dotknął mojego ramienia i usiadł pomiędzy mną a Jenifer
Świetnie się bawiliśmy póki nie Ona.
-Cześć-jej piskliwy głosik strasznie mnie wnerwiał.
-Hej-powiedziałam bez entuzjazmu.
-Rodzinny zjazd?
-Tak-zmierzyłyśmy się wzrokiem.
-Ja przyszłam , bo Justin mnie poprosił-Bieber popatrzył na nią a potem na mnie zdziwionym wzrokiem.- Prawda kotku?
Ja już tego nie kumam mam opóźniony zapłon czy coś? Przecież On do mnie zarywał a jak zarywał to nie może mieć drugiej. Nie? Każdą cząsteczkę mojego ciała wypełniała złość i zazdrość. Teraz , albo nigdy. Podeszłam do JB i złożyłam na jego ustach krótki, lecz namiętny pocałunek. Następnie uśmiechnęłam się tak jakbym wygrała jakąś wielką nagrodę. Szara o mało nie wybuchła , a mój ex spłonął rumieńcem. Jenifer jako jedyna zachowała spokój.
-Musze już iść-powiedziała idąc w stronę wyjścia z plaży. Niech suka ma za swoje. Należało się jej.
-Emily...
-Zapomnijmy o tym co teraz zaszło-co ty kurwa pieprzysz przecież go kochasz.
-Ale...
-Justin daj spokój to nie było nic wielkiego-próbowałam zachować pokerową twarz i nie podbiec do niego i wtulić się w jego nagi tors.
Czułam , że Bieber zaraz wybuchnie płaczem. Co prawda ja też z trudem powstrzymywałam łzy.
Jenny nadal zachowywała spokój i nadal budowała zamek z pisaku. Usiadłam obok małej i gapiłam się na fale uderzające o brzeg.
-Możemy już iść?-zapytał zakładając koszulkę.
Złożyłam koc i wsadziłam do torby. Pozbierałam zabawki Jenny i w końcu wyszłam z plaży za Bieberem a następnie wsiadłam do jego samochodu.
Oczami Justina
Co ona kurwa sobie myśli , że ja jestem jakąś pieprzoną zabawką , która nie ma uczuć?! Nie pozwolę żeby mnie tak traktowano! Nie maż się jak baba. Nie możesz pozwalać żeby ciebie tak traktowano. Burknąłem coś pod nosem coś w stylu „Możemy już iść?”. Szybkim krokiem udałem się w stronę wyjścia , a potem do samochodu. Zachowywała się tak jakby mnie nie znała. Czyli jednak mnie kocha, albo i nie kocha. Zaparkowałem pod ich willą, pomogłem zabrać wszystkie ich torby.
-Emily...
Cisza.
-La Malo Rodriguez!
-Co?! Głośniej drzeć się nie możesz?!
-Możesz mi wytłumaczyć co w ciebie na plaży wstąpiło?
-Nie chciałam żeby ta suka zepsuła Jenny wypad na plaże-już jej wierze była zazdrosna.
-Wymyśl coś lepszego –zrobiła obrażoną minę i trzasnęła drzwiami.
Przyłożyłem ucho do drzwi i usłyszałem ciche szlochanie. Poszedłem z obojętną miną do samochodu.
-Justin!-zza moich pleców usłyszałem jej głos
-Tak?-obróciłem się na pięcie.
-Możemy spróbować jeszcze raz...?
EPILOG
Rok później
-Stary wyluzuj-uspokajał mnie Chris.
-Stary wyluzuj-uspokajał mnie Chris.
-Mówisz to chyba setny raz-ręce nadal mi się trzęsły
-To Emily powinna się denerwować a nie ty.
-Łatwo ci mówić.
-Nie powinieneś stać obok jej i wspierać w tych trudnych chwilach?
-Jak zobaczę krew to mdleję.
-To nie patrz się tam tylko w jej oczy. Wmawiaj sobie „ Nie patrz się tam!” albo inaczej.
-Spróbuje...Jednak nie mogę.
-Nie chcesz zobaczyć główki maleństwa?
-Chcę , ale...-z Sali porodowej słychać było wrzaski Mily.
-Idź! Ja wcześniej za ciebie byłem.
Powoli otworzyłem drzwi. Kiedy wszedłem krzyki ucichły a Em nieśmiało się uśmiechnęła . Ukucnąłem obok niej a Ona nieśmiało się uśmiechnęła. Po czole spłynęła jej kropelka potu. Złapałem ją za rękę, popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Lekarze krzyczeli coś w stylu „Trzyj” i „Widać już główkę” , ale my nadal patrzyliśmy sobie w tęczówki. Pielęgniarka podała mi małe zawiniątko.
-Śliczny chłopczyk-przekazała.
-Jak go nazwiemy?
-Jake...
Potem mi ją zabrali...
I tak o to kończy się nasza historia się kończy. Życie pisze różne scenariusze jedne z smutnym zakończeniem, drugie z szczęśliwym a inne zaś z neutralnym. Nasze życie jest szczęśliwe jesteśmy rodzicami dwóch zdrowych dzieci i niczego nam nie brakuje...
I żyli długo i szczęśliwie...
The End
Podziękowania
Dziewczyny jesteście wielkie ;*
Chciałabym podziękować 4 osobą. Szarej bez , której bloga by nie było ;*. Mooni , która zawsze podsyłała mi świetne pomysły i broniła w Tych trudnych chwilach, Kasi , która świetnie mnie rozumie i... Gabi ( potworkowi Choco ;]) którzy rozśmieszali mnie do łez i , że zawsze mogła ma nich liczyć.
Właściwie to dziękuję każdej z was. Dziękuję za każdy komentarz i , że w ogóle to czytałyście ;*
Bez was niczego by tu nie było skończyłabym na 10 rozdziale.
Kocham was wszystkie i ciężko powiedzieć "żegnam" mając tyle wspomnień. Dziewczyny jesteście wielkie ;*