23 lipca 2010

Rozdział 2

Rozdział dedykuje każdemu obserwatorowi :*
Powiedzieć Drew? Czy nie? Justin prosi o to od kilku dni a ja nie mogę nic z siebie wydusić kiedy zobaczę mojego narzeczonego. Muszę mu powiedzieć, ale teraz gdy nie dostał tego awansu nie powinnam mu mówić. Popadłby w depresję. Ja już to przechodziłam nie zrobię tego jemu. Był zawsze taki miły i życzliwy , ale ja jestem egoistką. Myślę tylko o sobie. Pora się zmienić. Justin musi to zrozumieć , że nie daję rady. Znowu ten głos w mojej głowie. „Znajdź siłę”, ale jak ja jestem słaba. Chuda, wysoka w depresji. Ja mam mieć siłę? Skąd? Tyle pytań roiło się w mojej głowie. I nikt na nie nie znał odpowiedzi. Nawet wikipedia. Skakanie z mostu nic nie pomoże. Posprzątam dom. Jak się sprząta to się nie myśli za wiele. Zacznę od sypialni.
*
Cały dom wysprzątany. Nie było tak źle. Z drugiego końca domu usłyszałam dzwonek telefonu. Podbiegłam do niego jak strzała.
-Emily?-zapytał Justin w słuchawce
-Tak...
-Przyjedź do mnie za godzinę. Paa!
Dosyć krótka rozmowa. Bardzo krótka aż za krótka. Przyjadę może się coś stało. Przeprałam się w moją ulubioną bluzkę z nadrukiem i czarne rurki. Wsiadłam do mojego kochanego samochodzika . Stare BMW x5. Jeździło ponad 200 km/h. Przekręciłam kluczyk. Bestia zamruczała. Skrzynia była automatyczna więc nie trzeba było się martwić , że zły bieg się dało. Ruszyłam przez miasto. Po kilku kilometrach stanęłam ja wryta. O mało nie wjechałam w samochód przede mną. Walnęłam głową w kierownicę. Spóźnię się. Po kilkunastu minutach dotarłam przed willę. Na podjeździe stał JB. Potrafił mnie zrozumieć jak nikt. Rzuciłam mu się w ramiona. Był taki oschły dzisiaj. Nie pocałował mnie na przywitanie.
-Coś się stało?-zapytałam patrząc mu prosto w oczy
-Nie nic-odwrócił wzrok.
Kłamie. ON kłamie! Jak ja zaraz...Wpadłam do willi jak tornado. Zrzuciłam kilka rzeczy z półek. Zatrzymałam się. Ktoś dotknął mojego ramienia.
-Uspokój się. Co się stało?-zapytał Chris łagodnym głosem.
-Właściwie nic... Czemu Justin jest taki oschły?
-Przyjechała jego była. Poznał ją podczas turne w Europie. Zazdrosna jesteś?
-Troszeczkę...-przyznałam się
-Nie martw się-powiedział ustawiając moje kąciki ust w wielkim uśmiechu.
Zaśmiałam się. Cris był jak brat i pocieszyciel. Najlepszy z najlepszych! Może jednak coś do niego czuje?
Wlazła ex Justina. Ja przy niej byłam jak brzydula Betty. Kobieca , seksowna czego facet chce więcej? Niczego. Poczułam się jak szara mysz.
-Hej-powiedziałam nieśmiało
-Cześć-powiedziała przesyłając mi złowieszczy uśmiech.
Czułam się jak pierwszego dnia podczas konkursu. Ja brzydka a obok mnie piękna dziewczyna. Amy wyjechała na studia do New Yorku. A ja zostałam z Sindy na Florydzie. Sin wyjeżdża za niedługo na studia. Może mi pomoże. Idzie na psychologie. A ja muszę się zastanowić co wybrać. Może pójdę na Matematykę. Całkiem nieźle mi idzie. Zajmowałam w konkursach zawsze miejsce na podium. Kiedyś dostałam wyróżnienie to się rozryczałam i dali mi 3 miejsce. Każdy się wzrusza na widok płaczącej dziewczynki. Nie wypada się teraz rozryczeć. Nikomu nie zmięknie serce na widok płaczącej starej baby. Opadłam bezwładnie na kanapę. Zamroczyło mnie.
*
Chciałam otworzyć powieki , ale nie mogłam. Spróbuje jeszcze raz. Znowu nie wyszło. Słyszałam czyjeś rozmowy. Rozpoznałam głos Justina i Chrisa. Jeszcze jakiś męski głos. Nie byłam go w stanie rozpoznać. Znajome glosy się ze sobą kłóciły a nieznany wtrącał cośco jakiś czas. Ruszyłam ręką. Słyszałam i czułam jak ktoś mnie obejmował za rękę. Miał ciepłe ręce. Ja miałam lodowate. Przeszedł po mnie dreszcz.
-Emily , słyszysz mnie?-zapytał Justin
Miałam nadzieję , że nie będzie już taki oschły jak przedtem. Byłam wtedy strasznie przygnębiona. Nic mi się nie chciało i nadal nic mi się nie chcę. Będę udawać , że nie słyszę. Dobry pomysł. Leżę i nic nie robię. Jakie to nudne. Za nudne. Może jednak. Spróbuje podnieść powieki.
-Panie doktorze, podniosła powieki!-krzyknął Chris i Justin w jednym momencie.
Podzszedł do mnie męrzczyzna w podeszłym wieku. Miał około 60-ęciu lat.
-Jak się pani czuje?-zapytał mnie
-Już lepiej , ale co się stało?-zapytałam zaciekawiona
-Jest pani w depresji albo po?-zadał kolejne pytanie notując coś w mojej karcie pacjenta
-Jestem w depresji , ale powoli mi przechodzi. Nadal nie wiem co się ze mną stało.
- Była pani zdenerwowana podczas wizyty u pana Biebera?
-Tak, ale czy to ma sens. Te pytania?
-Mają duży sens , wręcz ogromny. Będzie pani grzecznie odpowiadać , czy mamy coś pani wstrzyknąć?
-Będę grzecznie odpowiadać. Pamiętam tylko , że zobaczyłam tylko tą byłą Justina i rozmowę z Chrisem i potem mnie zamroczyło.
-Dobrze...Jak pani zareagowała na przyjście byłej pana Biebera?
-Muszę odpowiadać na każde pytanie. To jest przecież oczywiste. No tak pan jest facetem nie rozumie kobiet. Każda kobieta by tak samo czuła się na moim miejscu. Ona pewnie też tak się czuła , ale nie dała po sobie tego poznać. Ma silniejszy charakter ode mnie. Ja jestem z natury słaba. Nigdy nie byłam twarda. To powinno panu wystarczyć.
Chciałam zapaść się pod ziemię. Wyparować co kolwiek. Tylko żeby mnie nie było widać. Zaciągnęłam kołdrę na głowę. I w tedy poczułam ból. Silniejszy od tych co przeżyłam przez całe życie. Ból w przeszywał całe moje ciało. Dreszcz za dreszczem. Do cholery co się ze mną dzieje? Tysiące małych igiełek wbijało mi się w ciało. Nie mogłam powstrzymać wrzasku. Wydarłam się na cały szpital. Słyszałam jak mnóstwo osób się obok mnie kręciło. Podłączali jakieś kabelki, kroplówki i Bóg wie co jeszcze. Moje łóżko zaczęło jechać. Jechałam na spotkanie ze śmiercią. Nie mogłam tego od kręcić. Moje życie było krótkie i cudowne a za razem najgorsze z najgorszych. Życie nie jest jedną wielką bajką ,że wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Tu każdy musi sobie sam radzić. Nikt ci nie pomoże. Jesteś w swojej bajce sam jak palec. Od czasu do czasu wyjdzie słońce , ale część bajki spędzasz w ponurej piwnicy albo w lesie w którym cały czas pada deszcz. Ja miałam to wszystko razem. Najpierw siedziałam w piwnicy a potem uciekłam do mrocznego , deszczowego lasu. Nie było z niego ucieczki. W końcu znalazły mnie wilki i mnie pożarły. Przynajmiej nie musiałam dłużej znosić tych katuszy w lesie tylko wilki szybko mnie rozszarpały. Była to tylko jedna pociecha. Ja zobaczyłam słońce przez kilka minut a może i sekund. Moje życie nie ma sensu. Dobrze , że umieram. Nie zniosę więcej swojego życia. Mogłam wcześniej o tym pomyśleć. Skoczyć z mostu, wykąpać się w ściekach lub rzucić się na pożarcie aligatorom. Zostawiłabym samochód przy autostradzie i rzuciłabym się w bagna. Prędzej czy później by mnie znaleźli. Jak dziewczyna poszła na spacer tam a po kilku minutach już jej nie było. To czemu aligatorki nie chciały by mnie? Za koścista zbyt zmizerniała. Same kości. CSI by nawet nie ruszyło palcem żeby mnie poszukać. Już nie muszę wymyślać nowych przepisów na śmierć. Przecież moje życie zaraz się skończy...


***
Następny rozdział...Już zaczęłam może jutro pod wieczór. Coraz więcej osób czyta mojego bloga. Zawdzięczam to Karolinie. jej bohaterka już wystąpiła. jest to była JB. Dodam jeszcze raz bohaterów. Nie wyszli mi. Ktoś chce pogadać niech napiszę na GG
24999178
I to tyle

3 komentarze:

Magda~K pisze...

nono corazz lepiej :D
Czekam na nastepnY~!! :D:*:* :)

Love-city pisze...

śliczne opowiadanko
kiedy NN??

♥PoZytywnie ZaKochana♥ pisze...

Świetnyy :)