05 sierpnia 2010

Rozdział 12



Proszę cię żebyś zaczął chodzić do kościoła i wziął ślub kościelny z twoją wybranką-dopiero teraz zdałem sobie sprawę , że przemawia do mnie sam Pan Bóg.
Spełnię twoją prośbę panie-odpowiedziałem.
Teraz daję ci zdrowię , ale stracisz je jeśli nie spełnisz moje prośby wciągu roku. 
Postaram się jak najszybciej je spełnić.
Spróbowałem otworzyć oczy. Za pierwszym razem się nie udało , ale druga próba była już udana.
-Justin...Otworzyłeś oczy-słyszałem głos Emily i ujrzałem na jej twarzy uśmiech.
-Wszystko ze mną  w porządku-poglaskalem ją po policzku
-Kiedy wracamy do domu?
-Jak tylko mnie wypiszą-do pokoju weszła pielęgiarka i od razu wybiegła i potem wróciła z lekarzem.
-Jeśli pan chce możemy pana wypisać-mówił półgłosem.
-Chciałbym.
Już po godzinie byliśmy w drodze do domu. Muszę załatwić pierścionek i ośwadczyć się Emily , bo planowanie ślubu zajmuje około roku a im szybciej tym lepiej.  Tylko muszę zaplanować jakieś romantyczne miejsce. To sekretne miejsce byłoby idealne.  Muszę znaleźdź coś na Folorydzie. Może  jakaś kolacja...Albo totalne zaskoczenie. Muszę pomyśleć. Przejeżdżaliśmy przez Duglas Road jeszcze tylko jedna przecznica i będziemy w domu. South Beach nie było takie jak opisywane jest w filmach czy książkach. Jedna rzecz się zgadza imprezy,ale gorących dziewczyn nie ma tylko są stare babcie, ale i tak kochałem południową plażę. Nie dorastałem tu jak Emily. Ona znała całe miasto jak własną kieszeń. Nie to co ja...Ledwo znam miasto. Zaparkowałem na podjeździe. Otworzyłem drzwi. Jak zwykle na wycieraczce leżały listy. Podniosłem je i przeczytałem adrestatów. Rachunki,rachunki,rachunki , fanki,fanki i nic ciekawego.  Emily podeszła do mnie i czule mnie przytuliła.
-Juustin...?  Koachasz mnie...?
-Oczywiście , że cię kocham . Bardziej niż jaką kolwiek osobę na świecie.-pocalowałem ją w kącik ust-Muszę na chwilę wyjść. Dosłownie na 15 minut.
-Dobrze, możesz nawet wyjść na pół godziny-powiedziała uśmiechając się , ale w jej oczach widziałem smutek
Oczami Emily
Dlaczego musi wychodzić? Pytam się dlaczego? No trudno...Przeżyje te półgodziny, chociaż będą udręką.  Musiał coś załatwić. Tylko co? Może ma inną? Może Karolina...Jak tylko o niej pomyśle dreszcz po mnie przechodzi. Zrobię sobie herbatę.  I zapomne o problemach liczy się tlko , że on mnie kocha. I tego się trzymam nie liczy się Karolina ani Chris.  Usłyszałam dźwięk czajnika. Znak , że woda już gotowa. Z szafki wyjęłam pierwszy lepszy kubek i wrzuciłam piramidkę z liśćmi zielonej herbaty.  Zielona herbata zawsze mnie uspokajała.  Pozwalala mi się odpręrzyć nawet jak miałam wielki problem.  Może i teraz pomoże.  Usiadlam na jednych z krzeseł w kuchni. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Może to jedna z fanek JB. Otworzyłam drzwi ,ale nikogo nie było. Przed drzwiami ujrzałam... 
***
Nie chce mi się poprawiać błędów i literówek. Nie mam czasu. Jaz zapewne wiecie wyjeżdżam. Zaraz dodam następny rozdział żeby was tak nie zostawiać. Reklama jest u Gabisi , ale nie wiele dała :( Trudno się mówi, ale i tak was kocham , bo tu jest więcej obserwatorów niż u Anki. jeszcze raz przepraszam za błędy nie mam czasu na poprawki.

3 komentarze:

tinsss26 pisze...

ciekawy xD

Kaśśś pisze...

Nic dodac nic ujac. Po prostu switny.

Magda~K pisze...

oooo.. jeden z tych "innych" pozytywnie :D
Gicio był :D:D
:*:*